NASTOLATKI PORÓWNANIE: LATA90-TE I OBECNIE
Świat pędzi do przodu i zmienia się w szybkim tempie, na przestrzeni 30 a nawet ostatnich 10 lat przeobrażeniom uległo większość aspektów związanych z naszym życiem, głównie za sprawą polityki, technologii, elektroniki czy kwestii społecznych. Z dużą dozą tęsknoty wspominam swoje dzieciństwo i okres młodzieńczy, ponieważ w dalszym ciągu pozostaje dla mnie mocno skoncentrowaną dawką swobody, wolności, kreatywności, aktywności oraz beztroskiego spędzania wolnego czasu. Czy dzisiaj udaje Nam się obserwować grupkę dzieci, które samodzielnie (nie pod bacznym okiem rodziców, którzy śledzą każdy ich krok bądź) potrafią bawić się z rówieśnikami na świeżym powietrzu? Na jakich aspektach życia skupiają się zainteresowania przeciętnej nastolatki? Jak spędzają wolny czas? Co chcą osiągnąć w życiu?
Z niemałym przerażeniem obserwuję jak bardzo zmienia się system wartości współczesnych dzieci, nastolatek, przekazywany im przez rodziców i otoczenie. Bezstresowe wychowanie i nowe standardy odnośnie wyglądu czy zachowania dają swój upust w fali ogłupiających form, na jakie czasem natykamy się w internecie, na ulicy czy obserwujemy wśród najbliższej rodziny. Dostęp do nowych nośników medialnych generuje określone standardy etyczne, a zwłaszcza estetyczne, do których trzeba się dostosować żeby zostać zaakceptowanym w grupie rówieśników. Ostatnio trafiłam na informację, że dzieci są wyśmiewane i odsuwane od grupy jeśli ich rodzice robią zakupy w Biedronce, dziecko zamiast nowych ma używane książki a zwłaszcza jak nie chodzi w firmowych ubraniach. Już od małego uczy się dzieci, że droższy znaczy lepszy, że droższy to również wyższy status społeczny czy większa akceptacja ze strony rówieśników. Nasze konsumpcyjne społeczeństwo niestety jedynie konsekwentnie utwierdza zarówno dorosłych jak i dorastające dzieci, że jest to standard, bez którego nie da się funkcjonować w świecie. Zatem dla takiej nastolatki najważniejszymi kwestiami pozostają: jak bardzo jestem popularna, ilu chłopców się za mną ugania, jak wyglądam, jak wyglądam i jeszcze raz JAK WYGLĄDAM. W te ostatnie oczywiście wchodzi mnóstwo aspektów, na temat których nastolatki potrafią rozmawiać godzinami. Większość z nich regularnie farbuje włosy, korzysta z usług kosmetyczki czy wykonuje profesjonalny makijaż. Nie są im obce najnowsze trendy w modzie, uwielbiają chwalić się nowymi, zwłaszcza markowymi rzeczami a największym ich problemem pozostaje zdobycie funduszy na wszelkie zachcianki i nowe gadżety, ubrania, kosmetyki czy inne najnowsze dodatki. Nie chcę żebyście myśleli, że oceniam w taki sposób wszystkie nastolatki ale ten typ, o którym piszę, stanowi zdecydowaną większość.
13-latka nie pójdzie do szkoły kiedy mama nie kupi jej modnych spodni, fryzjerki przez rozpoczęciem roku szkolnego w gimnazjum mają mnóstwo pracy - bo przecież dziewczynki farbują już włosy i robią pasemka. Dziewczęta wolny czas spędzają na przeczesywaniu internetu w poszukiwaniu nowych "inspiracji" modowych i kosmetycznych, nośnikiem popularności jest ilość lajków i osób, które śledzą ich profile gdzie oczywiście pokazują swoje najnowsze "zdobycze". Ich życie w dużej mierze oprócz obowiązku uczęszczania do szkoły (gdzie punktem obowiązkowym też jest lans) skupia się na przekonywaniu rodziców, że nie przeżyją bez NOWYCH RZECZY.
Pamiętam czasy kiedy dzieci do późnych godzin wieczornych (zwłaszcza w okresie wakacyjnym) bawiły się na zewnątrz a "bandy" podwórkowe były na porządku dziennym. Rodzice nie "trzęśli" się nad pociechą a Ci, którzy tak robili byli uważani za przewrażliwionych. Media tj. jak internet czy tv nie cieszyły się tak dużą popularnością a młody człowiek miał przede wszystkim szereg obowiązków, zwłaszcza jeśli wychowywał się na wsi. Dziewczyny w wieku 14-15 lat potrafiły sprzątać, gotować, zająć się domem czy młodszym rodzeństwem, były bardziej zorganizowane i odpowiedzialne, nie przyzwyczajone do dorastania w pierzynce, chuchane i zachwalane przez rodziców na każdym kroku. Z drugiej strony były również bardziej spontaniczne i wesołe. Obserwuję obecne nastolatki, które ubiorem i zachowaniem próbują przekonać otoczenie, że są już naprawdę dorosłe a głupiej szmaty do podłogi nie potrafią wykręcić, włączyć pralki czy usmażyć kotleta. Główka napakowana pierdołami a jak taka musi sobie zrobić coś do jedzenia to co najwyżej zaleje wodą danie instant:)
Ja jako nastolatka zafarbowałam włosy i zaczęłam się malować (kredka plus tusz) dopiero jak ukończyłam liceum i poszłam na studia. Również większość moich koleżanek pokazywało się w wersji "saute" bądź maksymalnie używały tuszu do rzęs czy błyszczyka do ust. Garderobę zaczęłam konsekwentnie (niestety) powiększać na drugim roku studiów jak poszłam do pracy i zaczęłam zarabiać swoje własne pieniądze. Wcześniej moja garderoba nie liczyła wielu rzeczy, ale i ja specjalnie nie przywiązywałam do tego uwagi. Miałam swój określony styl i dwa razy do roku jeździłam z mamą na sezonowe zakupy gdzie zawsze coś dla siebie wybrałam. Kupowała mi najpotrzebniejsze rzeczy (to było dosłownie kilka sztuk do roku!) ale ja nigdy nie miałam wrażenia, że czegoś mi brakuje. Moja garderoba była mała ale praktyczna i konkretna, chodziłam w prawie wszystkich rzeczach. Nie przypominam sobie również aby ciuchy były wyznacznikiem przynależności do jakiejkolwiek grupy w szkole, a na pewno nie były głównym tematem rozmów na szkolnych przerwach. Ubrania były dodatkiem zepchniętym na daleki plan i nawet na studniówce bardziej liczyła się zabawa niż to, kto jaką kieckę, gdzie, za ile i jakiej marki kupił.
W wolnym czasie rozwijałam swoje zainteresowania sportowe, czytałam ogromne ilości książek i grałam namiętnie w strategiczne gry komputerowe. Próbowałam wielu rzeczy - zajęcia artystyczne (teatr, projekty kalendarzy), w sporcie dłużej zatrzymałam się na wschodnich sztukach walki, uczyłam się szycia, projektowania (z marnym skutkiem;)), fotografowania, gotowanie itd. Myślę, że te wszystkie małe epizody w znaczący sposób mnie ukształtowały i sprawiły, że w tym momencie mam sprecyzowane zainteresowania, które kontynuuję i wiem do których zajęć mam predyspozycje. Tak jak większość, z czasem uległam trendowi na kupowanie rzeczy, które nie są mi potrzebne, a które tylko zagracają miejsce i jednocześnie zajmują moje myśli ale na szczęście w miarę szybko się ocknęłam. Na wspomnienie tego, na kupno czego dawałam się namówić a czego w konsekwencji nie używałam bądź po prostu było absurdalne (tak jak np. odżywka pogrubiająca rzęsy:P), w tym momencie się tylko uśmiecham choć czas kiedy powoli zaczynałam sobie zdawać z tego sprawę, nie był najweselszy:)
Może jestem zbyt surowa i konserwatywna w ocenie dzisiejszych nastolatek określając je mianem mało inteligentnych, próżnych, leniwych, ale jak widzę 15-latkę z pełnym makijażem (którego ja sama pewnie nie mogłabym tak dobrze wykonać), z długimi kolorowymi paznokciami, ubranej albo w wyzywający sposób, albo tak, że w jakąkolwiek stronę się nie obróci to znana marka bije nas po oczach, z nieodłączną komórką w ręce przez którą albo rozmawia lub ciągle sms-uje, nasłuchując przy tym jak wylewa z siebie wszystkie niezbyt bystre myśli, to zastanawiam się gdzie byli i gdzie są jej rodzice, przeraża mnie myśl w jakim kierunku to wszystko zmierza. A tak naprawdę przede wszystkim tęsknię za obrazkiem swoich młodzieńczych lat gdzie godzinami przesiadywaliśmy na słuchaniu ulubionych zespołów, za wypadami w plenery (ogniska, wycieczki) i rozmowach na różne tematy, często zupełnie abstrakcyjne, filozoficzne - wśród nas samych czy prowadzone z rodzicami, wujostwem, starszym kuzynostwem. Odkrywanie wszystkich rzeczy związanych z dorosłym życiem, uczenie się samych siebie oraz poznawanie różnych rzeczy z wielu dziedzin bez ściągawki z internetu.